Nadejszła wiekopomna chwila...
Koc skończony. Ten, którego pierwszy kawałek zamieściłam 16 lutego... Dawno, co? Ale mam nawet wymówkę, szkoła, ot co, a poza tym w między czasie zrobiłam parę innych handmade'ów =]
Cały kocyk składa się łącznie z 221 kwadratów:
68 zielonych [około 6 motków po 100g]
153 białych [około 13 motków po 100g]
czyli mój koc waży jakieś 1,9kg.
Tak dla ciekawostki każdy kwadracik robiłam w około 15 min, czyli gdybym robiła mój kocyk non-stop, to zrobiłabym go w 3315 min, co daje 55 godz i 25 min, czyli trochę ponad 2 dni ;p
Poza tym przez to szydełkowanie na moim kciuku zrobiła się taka 'bulka'... buuuu ;p
Ale, efekt mi się podoba i jestem mega dumna, że dotrwałam do końca i ukończyłam moją największą robótkę.
Jak na razie nie mam w planach robienia kolejnego koca, przynajmniej przez jakiś rok, może więcej... ;D
A oto on, mój wielkokoc:
A tu jeszcze taka mała koniczynka, którą zrobiłam mojej siostrze Ani jak jechała na trening Easy Jet. Mam cichą nadzieję, że ta koniczynka przyniosła jej trochę szczęścia w zdaniu wszystkich egzaminów na treningu i podpisaniu kontraktu z Easy Jet na pozycję stewardessy. ;)
buziaki!
Podziwiam!Ąle pracy,a jaki efekt,coś wspaniałego!Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMega piękny pled, wielkie gratulacje za wytrwałość. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKoc jest przeogromny-ja się złoszczę jak nie mogę czegoś skończyć w jeden dzień dlatego podziwiam tych z cierpliwością.
OdpowiedzUsuńPs. praktycznie nie znam umysłów ścisłych z artystyczną duszą :) jesteś wyjątkowa